
O jakości rankingów pracodawcy więcej się mówi aniżeli pisze, a gdy już się mówi to raczej nieoficjalnie. Nasz post sprzed kilku miesięcy wywołał niemałe poruszenie (niektórzy nawet gratulowali nam odwagi J). Pewnie dlatego, że kuluarowe rozmowy zawsze kończą się smutną konstatacją, że rankingi (i badania im towarzyszące) słabe, ale jak się w nich jest wysoko, to przecież publicznie się narzekać nie będzie 😉
Teraz chcielibyśmy nieco wrócić do tematu, bo (znów) trafiliśmy na coś bardzo ciekawego.
I tak najlepszym pracodawcą w audycie został Ernst&Young, w księgowości funduszy ING, a w branży BPO – Phillip Morris. Koncepcja niewątpliwie warta uwagi, gdyż kolejny problem, który często sygnalizujemy to nadmierna uniwersalność badań. Stare przysłowie mówi, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. W badaniach rynku pracy się to niestety sprawdza, bo co z tego, że cała próba wydaje się być duża, skoro interesujących nas kandydatów jest w niej jak na lekarstwo.
I teraz następuje teksańska masakra piłą mechaniczną.
Otóż w kategorii „Księgowość funduszy” idealnego pracodawcę wskazała oszałamiająca liczba 5 (słownie: pięciu) respondentów, w kategorii BPO jest jeszcze gorzej – 4 (czterech). W audycie teoretycznie na górze rankingu było nieco lepiej (E&Y zebrał 100 wskazań), ale w dziesiątce (na miejscach 5-11) znalazły się także firmy, które dostały ich kilka (od 1!!! do 6).
Słyszeliśmy o przypadku, w którym szef jednego z BPO-sów przyszedł do osób odpowiedzialnych za EB rozczarowany, że jego firma znalazła się w tym rankingu za konkurencją. Sprawdziliśmy. Przegrała 1 (jednym!) głosem. Następnym razem wejdźcie, zagłosujcie na siebie w pełnym składzie HR, a kto wie, może uda się Wam wygrać w rankingu 🙂
Dalszy komentarz jest chyba zbędny? 🙂