

Od kilku lat posiadanie certyfikatu HR-owego jest niejako modne. Pracodawcy, często płacąc za to niemałe kwoty, biorą udział w różnego rodzaju konkursach i certyfikacjach, które pozwalają im zdobywać kolejne tytuły. Między innymi po to, aby pokazać się kandydatom z lepszej strony i zachęcić ich do złożenia aplikacji. Pytanie brzmi: czy to rzeczywiście działa?
W teorii mechanizm jest prosty – dostajemy nagrodę, chwalimy się nią (i słusznie!), a kandydaci, widząc, że jesteśmy „top”, „great”, „najlepsi” itp., chętniej do nas aplikują. Teoria niestety nijak ma się do praktyki, jeśli naszą komunikację kierujemy do pokolenia, które w reklamy nie wierzy. A tak właśnie dzieje się w przypadku igreków, czy jak kto woli – millenialsów.
Oczywiście można przyjąć założenie, że ma to miejsce wyłącznie w przypadku reklam produktowych, a nie promocji pracodawcy. Jednak prowadzone przez nas badania fokusowe pokazują, że zachowania konsumenckie przekładają się również na komunikację rekrutacyjną. Podczas fokusów nieustannie słyszymy, że certyfikaty i nagrody pracodawców „to ściema” i że „przecież wiadomo, że firmy to sobie kupują”. Na kogo w takim razie działa magia nagród i certyfikatów? Czyżby tylko na nas, HR-owców?
To byłoby zbyt daleko idące (i dla wielu HR-owców krzywdzące) uproszczenie. W końcu chcemy dobrze! Jednak (bez względu na pokolenie) kandydaci nie rozróżniają certyfikacji przyznawanych pracodawcom w Polsce i – co ważniejsze – nie wiedzą, jaka jest ich metodologia (a tym samym: czy są wiarygodne!). Od braku zrozumienia do racjonalizacji droga jest bardzo krótka. Łatwiej jest im przyjąć, że wszystkie certyfikaty są nic nie warte, niż próbować dochodzić, czy któremuś z nich można wierzyć, prawda? Co z tego wynika dla EB-owca?
Mamy przed sobą dwie drogi. Pierwsza, łatwiejsza, to zachowanie status quo, czyli pozostawienie kandydatów w niewiedzy. Minusem tego wyboru jest rezygnacja z korzyści rekrutacyjnych. Druga, zdecydowanie trudniejsza, ścieżka to edukacja rynku pracy, a tym samym możliwość uzyskania przez nagradzaną organizację korzyści zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Niestety, wybór drugiej drogi zależy nie tylko od nas. W końcu za edukację rynku (a tym samym podniesienie prestiżu certyfikatu czy nagrody) powinien odpowiadać podmiot przyznający, a nie nagrodzona firma. Dotychczas było z tym raczej słabo. Pozostaje mieć nadzieję, że coś się zmieni w niedalekiej przyszłości.
Czy w takim razie warto zabiegać o nagrody czy certyfikaty? Tak! Jednak, starając się o nie, warto wybrać takie, dzięki którym uzyskamy dodatkową wiedzę nt. naszej organizacji (np. poprzez badanie pracowników), a nie tylko takie, gdzie za wypełnienie ankiety dostaniemy kolejny znaczek, który dla kandydata i tak nie znaczy prawie nic…