
O zmianach na rynku pracy mówi się i pisze bardzo dużo. Teoretycznie wszyscy wiedzą, że są takie segmenty, w których o kandydata – szczególnie tego naprawdę dobrego – trzeba zawalczyć ponadstandardowo. Teoretycznie w działach HR jest świadomość, że o najlepszych ludzi jest trudno. Teoretycznie wiadomo, że trzeba zmieniać procedury, a czasami także wychodzić poza schemat. Teoretycznie… A co tak naprawdę robimy, żeby talenty trafiały właśnie do nas?
Wyobraźmy sobie taką sytuację: w okolicznościach nie całkiem formalnych spotykasz kandydata idealnego. Po kilku zdaniach rozmowy myślisz „takiego szukałe/am”. Kandydat, przypadkiem, ma ze sobą swoje CV. Co robisz? „Procedura jest procedurą, wszyscy muszą wypełnić formularz online.” – usłyszał jeden z takich kandydatów, których historia skłoniła mnie do napisania tego wpisu. CV mailem nie wystarczyło, bo przecież nie wiadomo było, który z aktualnie otwartych wakatów mógł go zainteresować. Co zrobił kandydat? Od tygodnia pracuje u konkurencji…
Powiedzmy sobie szczerze: najlepsi kandydaci mogą wybierać. Dla nich warto więc elastycznie podejść do procedury, pokazać, że zależy nam na ich zatrudnieniu. Dostajesz CV mailem, nie pisz „Przyjmujemy tylko zgłoszenia za pośrednictwem formularza zgłoszeniowego.”, bo możesz ich nigdy nie zobaczyć. Zajrzyj do aplikacji i sprawdź, czy nie ma tam kogoś naprawdę fajnego. Może warto chociaż zadzwonić do kandydata i sprawdzić, czy jest zainteresowany stanowiskiem, do którego nam pasuje?
Powiecie, że to czasochłonne. No, czasochłonne. Ale skoro idealny kandydat sam wpada nam w ręce, to naszym zadaniem jest poszukać możliwości zatrudnienia go właśnie w naszej organizacji. A że może się okazać, że CV super, ale kandydat jakiś taki mało komunikatywny, a my szukamy teamplayerów – cóż, taka robota…
Ten wpis to apel o elastyczność. O zerwanie z poglądem, że to kandydat powinien dostosować się do firmy, a nie odwrotnie. Sytuacja się zmienia i coraz bardziej jesteśmy na rynku pracy partnerami. Jeden termin rozmowy kwalifikacyjnej/AC; nie pasuje – sorry? Brak listu motywacyjnego, więc CV też wędruje do śmieci? Można się tego trzymać, jasne. Pytanie brzmi tylko, czy na pewno warto tracić z tego powodu kandydatów. Zwłaszcza, że to najlepsi będą w procesie najmniej cierpliwi. Mogą być za to gwiazdami w organizacji, jeśli zatrudnimy ich my, a nie konkurencja…