

Pamiętacie, co napisaliśmy o kandydatach? Że przede wszystkim wiedzą, dlaczego na tych targach się znaleźli. Od tego samego trzeba zacząć, mówiąc o pracodawcach, którzy sami aktywnie zapraszają kandydatów do rozmowy.
To, co podobało mi się najbardziej, to to, że kandydatów na targach traktuje się jak partnerów. Nie ma „jedynie słusznej” odpowiedzi na pytania kandydatów (w stylu 'W tym roku oferujemy XXX praktyk w takich działach jak A, B i C. Wszystkich zainteresowanych prosimy o wypełnienie formularza na stronie www.firma.pl/kariera. Proszę, broszura. Do widzenia.” :)) Wiele firm na stoisku ma teczki z ofertami i opisami działów, albo po prostu iPada z możliwością przeglądania tego, co dotyczy konkretnego kandydata – często robią to z nim pracownicy firmy, żeby mieć pewność, że nie tracą żadnego potencjalnego pracownika tylko dlatego, że na pierwszy rzut oka nie znalazł on niczego dla siebie w ofercie firmy. To, co wyróżnia niemieckie targi, to również fakt, że bardzo często firmy tworzą dedykowane ulotki dla poszczególnych stanowisk (np. Peek&Cloppenburg w ten sposób szukał praktykanta do marketingu rekrutacyjnego ;)).
Bez wyścigu zbrojeń
Co prawda często piszemy o ciekawych stoiskach i tym, jak firmy próbują się wyróżnić na rynku, ale… no właśnie, czy zawsze o to chodzi? Na Connecticum stoiska były dużo bardziej zunifikowane, niż w Polsce. Nie było zabudowy w polskim tego słowa znaczeniu (nieśmiertelna octa :)), ani fryzów. Nie było chyba ani jednego, które rzuciłoby nas na kolana (no może poza Lidlem, który – jako sponsor – miał jakieś … 200m2 powierzchni i zorganizował na niej bar ;)), gdyż większość firm wykorzystywała te same (z drobnymi wyjątkami) systemy wystawiennicze, z których korzystamy na co dzień w Polsce.
Mimo, że gadżetów było zdecydowanie więcej niż w Polsce, mieliśmy poczucie, że tam firmy bardziej skupiały się na tym, co powiedzieć kandydatom, jak ich przekonywać, a nie na tym, czy będą miały ładniejsze stoisko niż konkurencja… Oczywiście można powiedzieć, że wynika to ze specyfiki rynku i świadomości kandydatów. Ale jednak chyba powinniśmy się zastanowić, czy aby nie jest to kierunek, w którym powinniśmy również zmierzać. Z pewnością jako employerbrandingowcy musimy zadbać, aby nasze stoiska było schludne i estetyczne niemniej to czy odniesiemy sukces rekrutacyjny nie będzie zależeć od ilości i wartości rozdanych gadżetów, ale od tego kto i w jaki sposób będzie nas na targach reprezentował.
…to jeszcze jedna rzecz do przeniesienia na polski rynek. Młodzi i starzy, praktykanci i managerowie, z różnych działów, z różnych obszarów biznesu. Bardzo się to zgrywa z preferencjami polskich studentów, którzy nie chcą na stoisku rozmawiać z „panią/panem z HR-u”, a z ludźmi „z biznesu”, którzy naprawdę mogą odpowiedzieć na merytoryczne pytania o pracę w konkretnych obszarach. Do tego pewnie jeszcze wrócimy przy okazji naszego raportu z badania targowego, który już wkrótce.